Rolnictwo
Wrażenia z wycieczki do Danii
Głośnym jest, iż narody skandynawskie (Duńczycy, Szwedzi, Norwegowie) słyną z uczciwości. Procent przestępstw jest tam stosunkowo niski. Kradzieże prawie że się nie zdarzają. Mimo tego, że narody te mają żyłkę materialistyczną, uczciwość tamtejszych mieszkańców jest bez wątpienia imponująca. Nie będę tu przytaczał zasłyszanych przykładów, które już zresztą inni w swoich artykułach lub książkach poruszyli. Ciekawszych odsyłam do książki Gustawa Morcinka pt. „Duńskie serca" (Cena 80 groszy). Mogę tylko potwierdzić, że tak jest, zresztą na podstawie tego co w czasie wycieczki *) zdołałem zaobserwować. Na wzrost dobrobytu duńskiego, stopy życiowej wszystkich klas narodu, zamożności przejawiającej się wydatnie nawet u tych, którzy* gdzie indziej często głodem przymierają (jak np. robotnicy dniówkowi niewykwa-lifik owani) — wpłynęło wiele momentów. Bezwarunkowo wielkim jest własny, dobrowolny wkład poszczególnych mieszkańców Danii do ogólnego dorobku. Bezwątpienia jest tam głębokie zrozumienie wysiłku zbiorowego, dzięki któremu Duńczyk zrozumiał istotę spółdzielczości i konieczność samopomocy w sprawach gospodarczych. Temu głównie zawdzięczać należy wspaniały rozwój ruchu spółdzielczego. Wpłynęły jednak na to także okoliczności zewnętrzne, których my, Polacy, nie mieliśmy, w jednych wypadkach czasowo, w innych w ogóle. A mianowicie: W tym czasie, gdy my byliśmy w niewoli, Duńczycy byli narodem niepodległym. Rząd duński mógł prowadzić politykę zagraniczną, korzystną dla narodu. Miał możność regulować wywóz i przywóz, współdziałać z narodem w sprawie szukania korzystnych rynków zbytu dla swoich produktów. Położenie kraju na morzu i na drogach handlowych morskich, prowadzących do krajów północnych i północno-wschodnich, dawało Duńczykom bodźca do rozwoju handlu. Łatwy drogą morską kontakt z Londynem umożliwił nawiązanie handlowe w sprawie zbytu masła i bekonów. 3) Rząd duński odegrał w porozumieniu ze spółdzielniami rolniczymi b. poważną rolę w sprawie standaryzacji wywożonych produktów, jako też regulowania produkcji i jej uporządkowania, czego rządy zaborcze u nas nie czyniły lub robiły to w sposób niedostateczny. 4) Zdobyty zawczasu rynek londyński na masło i bekony łatwo jest utrzymać. Trudniej bowiem byłoby wyprzeć z rynku kogoś, kto stale wywiązuje się dobrze, tak pod względem jakości, jako też i terminowej dostawy. Nie branie udziału w wojnie wszechświatowej umożliwiło Danii nie tylko uniknięcia wielkich strat w ludziach i majątku, ale wręcz na' odwrót — wzbogacenie się, dzięki dostawom do państw prowadzących wojnę. Było to w tym czasie, gdy żołnierz polski ginął, ubrany w obcy mundur, na polach bitew, a kule ryły nasze pola i paliły wsie. Bardzo maleńki, miniaturowy po prostu budżet wojskowy, dzięki utrzymywaniu bardzo nielicznej armii, czego w żaden sposób nie dałoby się zastosować w Polsce, leżącej między dwoma wielkimi mocarstwami. Niektóre z wyżej wymienionych momentów należy zapisać jako właściwości szczęśliwe, wyjątkowo związane z życiem państwa i narodu duńskiego. Inne będziemy mogli u siebie wprowadzić, lecz w trudniejszych i cięższych warunkach, niż mogli to zrobić Duńczycy. Na wychowanie Duczyków wpłynęły rozrzucone masowo po kraju uniwersytety ludowe i szkoły rolnicze. Porównywując rolę państwa i samorządu we współdziałaniu w popieraniu rolnictwa, daje się zauważyć dużą różnicę między Danią a Polską. Organizacyj subwencjonowanych, tj. wspomaganych, prowadzących oświatową pracę fachową, jak np. Okręgowe i Wojewódzkie Towarzystwa Kółek Rolniczych — w Danii nie ma. Rząd tamtejszy mniejszy nacisk kładzie na popieranie bezpośrednie uprawy roślin i innej produkcji, utrzymywanie fachowców instruktorów itp., natomiast prawie że wyłącznie popiera zbyt produktów rolnych. Rolnik — widząc że taki lub inny dział produkcji mu się opłaca, sam w tym kierunku idzie, pomagając sobie instytucjami spółdzielczymi i związkiem chłopskim, mającym charakter zawodowy. Związki te utrzymują ze składek członkowskich konsulentów, czyli coś w rodzaju naszych instruktorów, którzy objeżdżają poszczególnych członków i udzielają im porad fachowych. Ułatwienia techniczne i posiadanie maszyn, mających zastosowanie w gospodarstwie wiejskim, oszczędzających siłę rąk ludzkich, tłumaczyć należy — z jednej strony zamożnością chłopów duńskich, z drugiej jednak strony także i brakiem tanich rąk roboczych. Robotnicy dniówkowi na wsi otrzymują 5 koron dziennie (co się równa naszym 6 zł), bowiem niewiele mniejsze są tamtejsze zasiłki wypłacane bezrobotnym. W programie naszej wycieczki było zwiedzenie rzeźni spółdzielczej w Hilleród. Rzeźnia ta należy do mniejszych, przerabia bowiem 40 do 50 tysięcy sztuk świń rocznie, podczas gdy inne nawet do 180 tys. sztuk. Koszt budowy rzeźni wraz z urządzeniami wewnętrznymi wyniósł około 500 tysięcy koron duńskich, czyli z górą 600 tysięcy złotych polskich. Spółdzielnia ma z górą 2.700 członków w promieniu działalności o-koło 30 kilometrów. Zamiast udziałów członkowskich płatnych gotówką, każdy członek daje gwarancję dostawy pewnej o-kreślonej ilości sztuk rocznie. Istnieje w tym względzie przymus, tak do ilości, jakości, oraz pewnego określonego terminu dostawy. Oprócz tego są jeszcze inne warunki zobowiązujące członka, jako też gwarancje majątkowe, będące równoważnikiem u-działów. Hodowca dostarczając świnie otrzymuje kwit określający wagę sztuki oraz cenę według notowań giełdy mięsnej w dniu dostawy. Kto bije świnie dla własnego użytku, jest obowiązany oddać odpadki bezpłatnie swo^ jej rzeźni spółdzielczej. Wszystkich rzeźni mających prawo eksportu bekonów jest w Danii 88, z czego 66 spółdzielczych i 22 prywatnych. W sprawie zbytu materiału rzeźnego jest bardzo bliska współpraca między państwem z jednej, a spółdzielniami i producentami z drugiej strony. Państwo pomaga finansowo w budowie rzeźni, oraz w finansowaniu wypłat za dostarczone sztuki, zapewniając rolnikom pewne minimum możności produkowania i sprzedawania świń po dobrych cenach, w granicach ustalonej ilości wywozu za granicę. Rolnik-producent obowiązany jest wyprodukować i dostarczyć określoną ilość sztuk, według pewnego pożądanego wzorca. Państwo — dysponując corocznie określoną ilością wywożonych bekonów, przydziela rolnikom karty produkcji, dające im prawo wyhodowania określonej, ilości sztuk. Obecnie państwo wydaje rocznie o-koło 4 milionów kart. W przydziale kart produkcji państwo kieruje się różnymi momentami. Brane jest przede wszystkim pod uwagę: czy gospodarz dostarczy przydzieloną ilość o przepisowej wartości, wywiązując się jednocześnie ze wszystkich postawionych warunków. Brane są jednak i momenty inne, a mianowicie: drobni rolnicy dostają stosunkowo większy przydział na 1 hektar posiadanej ziemi, niż więksi. Tak samo bardziej popierane w przydziale kar są gospodarstwa wzorowo prowadzone, jako też obciążone finansowo wskutek reform i urządzeń rolnych, czy innych terenowych obowiązków o charakterze publicznym. Świnie hodowane na podstawie przydziału kart są płacone w 100% notowań dnia, natomiast sztuki pozakontyngentowe, tj. produkowane poza przydziałem kart — są płacone w cenie 33% świń kontyngentowych. Nastawienie gospodarstw rolnych duńskich jest oparte na hodowli. Na inne działy rolnictwa zwraca się mniejszą uwagę. Zbóż ozimych i ziemniaków uprawia się stosunkowo niewiele. Sady spotyka się niewielkie, chyba dla własnego użytku. Kochają się za to Duńczycy w kwiatach, trawnikach, parkach. Jedziemy zwiedzać wieś duńską. Mało mamy czasu, więc trzeba to czynić sprawnie, żeby w krótkim czasie zobaczyć jak najwięcej. Dojeżdżamy do wsi Nórre-Herler, położonej o kilka kilometrów od HiPerod. Wpadamy niespodziewanie, bez zapowiedzi. Skręcamy do pierwszej-lepszej zagrody, wyglądającej na oko gorzej od innych. Gospodarz zwozi z pola jęczmień i owies, siedząc na furze pełnej zboża. Okazuje się, że jest to najprawdziwszy Polak, Jan Pęk. Mieszka w Danii od 25 lat, pochodzi spod Biłgoraja, a żonę ma z krakowskiego. Przyjechał kiedyś do Danii na roboty i dorobił się tu gospodarstwa. Posiada 9 nektarów ziemi, budynki skromne, jak na stosunki duńskie, 2 konie i 4 krowy. Otrzymał na rok bieżący 9 kart produkcji świń z państwowego przydziału. Gospodyni posiada 70 kur. Krowy dają około 80 litrów mleka dziennie. Gospodarz ma jeszcze dług na gospodarstwie, który go gniecie i utrudnia egzystencję. Pęk jednak wierzy w powodzenie i możność wyjścia z trudności pieniężnych. Dzieci Pęków już, niestety, nie rozumieją po polsku. Skręcamy do pierwszego-lepszego gospodarstwa nieco dalej. Właściciel nazywa się Chrystjansen. Posiada 26 hektarów ziemi, 11 krów, piękne i dostatnie budynki gospodarskie, duży i ładny dom mieszkalny, komplet narzędzi rolniczych itp. Dom mieszkalny liczy 5 pokoi, kuchnię i spiżarkę. Je-tien z pokoi stanowi biuro przyjęć, w którym urzęduje gospodarz. W pokoju stoi biurko, a na nim książki, kwitariusze, podręczne druki, materiały piśmienne i telefon. Gospodarz utrzymuje 2 stałych parobków. Każdy z nich otrzymuje po 85 koron, czyli około 100 złotych polskich miesięcznie, utrzymanie i mieszkanie. Mieszkanie dla parobków mieści się w osobnym budynku, obok spichrza i narzędzi rolniczych. Składa się z 2 pokoi średniej wielkości, porządnie wymalowanych i wyfroterowanych. Jak dla kawalerów — trudno więcej wymagać. Parobcy skończyli wiejski uniwersytet ludowy. Właściciel skończył szkołę ludową i uniwersytet ludowy. Należy, jako członek, do Związku Chłopskiego, rzeźni spółdzielczej i spółdzielni dla zakupu pasz.
“ Serwis poświęcony zagadnieniom oraz nowinkom na temat rolnictwa w okresie przedwojennym. Mam głęboką nadzieje, że zawarte tutaj rady, znajdą zastosowanie w rolnictwie teraźniejszym.”