Rolnictwo
Rozwój spółdzielczości wiejskiej
Rozwój spółdzielczości uzależniony jest od wartości naszego przygotowania do pracy w poszczególnych placówkach spółdzielczych. Co my w tej dziedzinie robimy? Takie pytanie postawił mi Kolega Redaktor naszego „Przysposobienia Rolniczego". Żeby na to pytanie dobrze odpowiedzieć, postanowiłem porozumieć się z prezesem Koła, który akurat w Warszawie służbę wojskową odbywa. Korzystając ze święta pojechałem do koszar 36 pułku piechoty i po długich wysiłkach udało mi się złapać Kolegę Józka. Wojsko mu dobrze służy. Chłop opalony — zdrowy. Wielce się ucieszył, że znajomy go odwiedził. Nie chcąc mu zabierać dużo czasu, bo to w wojsku życie mają ułożone co do minuty i nie ma czasu na próżnowanie, od razu przystąpiłem do sprawy. Kolega Prezes zaczął opowiadanie od powstania zespołu przysposobienia spółdzielczego. — „Zorganizowaliśmy zespół przysposobienia spółdzielczego po kursie przodowników w 1935 r. na jesieni. Zgłosiło się 7 kolegów. Zaczęło się od samokształcenia w dziale mleczarstwa spółdzielczego, bo taki dział wybraliśmy. Chociaż instruktor zapowiadał, że lepiej mleczarstwo tam przerabiać, gdzie już istnieje mleczarnia spółdzielcza, a u nas mleczarni nie było, wybraliśmy ten temat. Zdawaliśmy sobie bowiem sprawę, że zorganizowanie zbytu mleka w naszej wsi to najpilniejsza potrzeba — handlarz, który zbierał mleko we wsi, licho za nie płacił. Do nauki wzięli się koledzy z zapałem. Przerabialiśmy na zebraniach „Podręcznik Spółdzielczości", „Gospodarkę mleczną" — Bala i książeczkę Piątkowskiego „Jak żywić krowy". Zaprenumerowaliśmy pismo „Zjednoczenie". Czytali je wszyscy po kolei. W drugim tygodniu naszej pracy urządziliśmy wycieczkę do spółdzielni mleczarskiej we wsi, odległej od nas o 8 kilometrów. Zobaczyliśmy jak to wygląda odbiór mleka. Pokazano nam badanie procentu tłuszczu w mleku. Kierownik mleczarni zapoznał nas z obliczaniem wypłat za dostarczane mleko i z prowadzeniem rachunkowości w spółdzielni. Pokazał nam jak bada się czystość mleka, podkreślając, że wiele jest do zrobienia w oborach, by zwiększyć czystość tego mleka. Wycieczka ta dostarczyła nam wiele materiału do samokształcenia. Postanowiliśmy — my sami — doprowadzić do czystości swe o-bory. Zrobiliśmy „dzień bielenia obór". Wybieliliśmy swoje, ale ludzie we wsi też się zainteresowali naszą robotą. Dzisiaj już mało która obora we wsi jest nie bielona przynajmniej dwa razy do roku. Ale zespół nasz z pracy swej nie był zadowolony. Powiada mi raz jeden kolega: „w Przysposobieniu Rolniczym to człowiek uczył się z broszur, z książek, ale i zaraz praktykował to czego się nauczył, a tutaj to tyle tylko że się czegoś nauczymy, ale co mamy zrobić takiego, by to był jakiś nasz wyraźny dorobek". I oto powstał projekt. Zespół pracujący w spółdzielczości bierze na siebie obowiązek propagandy spółdzielczości mleczarskiej we wsi. Każdy z członków zespołu w pojedynkę przy byle okazji tłumaczył starszym — samodzielnym gospodarzom — o korzyściach jakie by mieli, gdyby we wsi była filia mleczarni spółdzielczej. Na miesięcznym zebraniu Kółka Rolniczego jeden z nas przygotował referat o spółdzielczej mleczarni. Wykorzystał wszystkie wiadomości, jakie zdobył z książek i wycieczki. Wyliczył dokładnie jakie korzyści będzie miała wieś, gdy powstanie filia. Dyskusja była gorąca, cały zeespół do niej przygotował się, więc mieliśmy odpowiedź na każde pytanie rzucone przez niechętnych. Tak całą zimę wojowaliśmy na rzecz spółdzielczości. Doczekaliśmy się wyników, bo oto dn. 3 maja 1936 roku wieś nasza obok święta narodowego miała swoje święto — otworzono filię mleczarni. Członków od razu przystąpiło 48 z blisko 700 litrami mleka. Dzisiaj nasza filia ma już z górą 150 członków i obejmuje jeszcze dwie wsie sąsiednie. Ludziska są zadowoleni, bo dochód z mleka im wzrósł, a prócz tego przez mleczarnię sprowadzają sobie pasze treściwe. Zwiększyła się dbałość o krowy. No a i krowy dziś przez wdzięczność zwiększyły wydajność mleka. Powstanie mleczarni dało nam dużo wewnętrznego zadowolenia, bcć czuliśmy, że nasz udział odegrał w tym dużą rolę. W czerwcu tegoż roku urządziliśmy „Dzień Spółdzielczości" — przystąpiło do tej pracy Kółko Rolnicze. Kierownik szkoły — nasz przyjaciel serdeczny, dopomógł nam w tej pracy. We wsi naszej zainteresowanie spółdzielczością wzrosło. Na nasze zebrania poświęcone spółdzielczemu samokształceniu zaczęło przychodzić dużo członków Kółka Rolniczego, nie mówiąc o tym, że wszyscy członkowie naszego Koła Młodzieży stale w nich brali udział. W następnym roku wzięliśmy za temat spółdzielczość spożywczą. Postanowiliśmy zorganizować we wsi i taką placówkę. W tym reku powstanie. Na pewno!. Wiemy, że nasza praca w spółdzielczym przysposobieniu jeszcze nie dała tego wszystkiego, czego byśmy pragnęli, ale najważniejsze stało się — wieś spółdzielczością zainteresowaliśmy. I to tak bardzo, że w związku ze scalaniem gruntów naszej wsi w tym roku — Kółko Rolnicze zwróciło się do naszego Koła Młodzieży, by ono zorganizowało dla całej wsi kurs, poświęcony budownictwu wiejskiemu. Wieś chce, by stawiając nowe budynki, budować je lepiej, praktyczniej. Rzucono myśl zorganizowania spółdzielni budowlanej we wsi, która by prowadziła własną cegielnię i betoniarnię. W tym roku do tej pracy się zabierzemy. Wierzę, że uda nam się, bo chęć do spółdziałania we wsi jest wielka. Nowopowstałe Koło Gospodyń bierze również w tych pracach udział. Gospodynie zorganizowały już zbiornicę jaj przy mleczarni. Niedługo, a w naszej wsi będzie tak jak w Handzlówce. A zaczęło się od pracy spółdzielczej w naszym zespole. Od przeczytania i przedyskutowania broszurki Reizera „Handzlówka — wzorowa wieś spółdzielcza" i referatu kolegi Michała W. „0 potrzebie współdziałania w naszej wsi", wygłoszonego na zebraniu Kółka Rolniczego. Pogadankę swą oparł on na pamiętniku Magrysia — ...,,bo to jest katechizm społeczny dla chłopa polskiego" — jak pamiętam, powiedział on na zakończenie". Tyle mi opowiedział Kolega Józek. Żałował, że nie ma przy sobie dokładniejszych danych z mleczarni, a ja żałowałem, że nie zdążyłem się wypytać jeszcze o inne prace w Kole Młodzieży, w Przysposobieniu Rolniczym. Ciekawiło mnie bardzo, jakie ma wyniki ze^ spół, który zabrał się do uprawy selekcyjnej ziemniaków rakoodpornych. Postanowiłem w najbliższej przyszłości odwiedzić Kolegę w wojsku i następną rozmowę znów powtórzyć w naszym
“ Serwis poświęcony zagadnieniom oraz nowinkom na temat rolnictwa w okresie przedwojennym. Mam głęboką nadzieje, że zawarte tutaj rady, znajdą zastosowanie w rolnictwie teraźniejszym.”