Pasza odpowiednio ułożona, tj. utłoczona w dole, po pewnym czasie kwaśnieje. Zupełnie tak samo jak mleko. Otóż tu i tam kwaśnienie, czyli zakiszanie powodują te same drobne żyjątka, — bakterie, nazywane bakteriami fermentacji mlekowej (bo najwcześniej wykryto je w mleku). Czerpią one całą swą siłę i zdolność życiową z cukru, zamieniając go na kwas mlekowy. Mleko ze słodkiego staje się kwaśne dlatego, że cukier, którego w mleku jest sporo (około 4.5%), zamienia się na kwas mlekowy. Bakterie te mają jeszcze jedną właściwość, a mianowicie najlepiej rozmnażają się i rozwijają w warunkach, kiedy powietrze zupełnie nie ma dostępu. Te dwa warunki życia bakteryj trzeba poznać, by umieć je im stworzyć przy zakiszaniu paszy. Bo musimy wiedzieć, że oprócz bakteryj mlekowych wystąpią jeszcze inne bakterie, jak np. octowe, gnilne (powodujące gnicie) itd. Między tymi różnymi rodzajami bakteryj wywiąże się w zakiszonej paszy śmiertelna walka. Zwyciężą te, które będą miały najlepsze warunki dla swego rozwoju. Jeżeli pasza będzie luźno ułożona, a więc kiedy powietrze będzie miało dostęp — najlepiej rozwiną się bakterie octowe i gnilne. Wówczas kiszonka zacznie gnić, wydając zapach. Taka kiszonka jest dla zwierząt szkodliwa. Dużo cukru w paszy i ścisłe udeptanie jej, a więc kiedy powietrze nie ma dostępu, stwarza najlepsze warunki dla rozwoju bakterii mlekowych. Wytworzą one wówczas kwas mlekowy, dzięki któremu wszystkie inne bakterie poginą. W tych warunkach zaki-szona masa może leżeć nawet parę lat. Kwas mlekowy działa w tym wypadku podobnie, jak np. sól przy soleniu mięsa. Poza tym nadaje on kiszonce przyjemny zapach i smak i dobrze wpływa na mleczność. Warto dla własnej nauki, jak również dla dania we wsi przykładu, zabrać się zespołem całym do przyrządzenia kiszonki. Słonecznik, koński ząb, liście buraków oraz inne rośliny pastewne przez wszystkich dostarczone zakisić v/ jednym dole, a później podzielić się gotową kiszonką. Należy wybrać kawałek ziemi nieprzepuszczalnej, wykopać w tym miejscu okrągły dół o średnicy 1,5 — 3 m, zależnie od tego ile mamy paszy, tak głęboki, by nie podeszła woda zaskórna. Ściany dołu muszą być gładkie i pionowe. Na dno dołu sypie się 20 cm warstwę plew, a ściany otacza cienką warstwą prostej słomy. Jeśli do zakiszenia bierzemy liście buraczane (muszą być nie zapiaszczone i trochę przewiednięte), to układamy je w dole warstwami grubości 30—40 cm i silnie udeptujemy. Dobrze jest każdą warstwę spryskać zakwaszonym mlekiem, zmieszanym pół na pół z wodą, a to dla wprowadzenia bakteryj mlekowych. Przy zakiszaniu pasz posiadających mało cukru, jak np. koniczyna, seradela itd., należy spryskać każdą warstwą melasą lub cukrem pastewnym (rozpuścić pół na pół v/ gorącej wcdzie cukier oraz melasę). W braku tego posypać śrutą żytnią. Cukru, melasy lub śruty bierze się 1—2 kg na 100 kg paszy. Przy zakiszaniu końskiego zębu, słonecznika lub innych roślin o łodygach sztywnych, trzeba je pociąć na sieczkę, bo inaczej nie dadzą się udeptać, i tak samo układać warstwami. Zakiszając kilka roślin, należy układać je warstwami, albo razem pociąć w sieczkarni, dobierając rośliny łatwo się zakiszające, np. koński ząb z rośliną trudno ulegającą zakiszaniu, a więc wyką, peluszką. Stos kiszonkowy winien być ułożony na 1.5—3 m wysoko, licząc od dna dołu. Im jest wyższy, tym lepiej się uciśnie. Ściany stosu nad ziemią należy gładko obciąć, otoczyć cienką warstwą słomy i obrzucić ziemią. Na wierzch daje się 5-centymetrową warstwę plew, na nią 30-centyme-tową warstwę gliny i 60-^-70-centymetrową warstwę ziemi. Najłatwiej zakisza się koński ząb, słonecznik i liście buraczane, najlepiej więc od nich naukę zaczynać. Obszerniejszy opis za-kiszania pasz znajdą Czytelnicy w podręcznikach mówiących o żywieniu zwierząt. Parę uwag dla królikarzy Maurycy Trybulski J es lem najpewniejszy, że żaden z uczniów PR, który wziął sobie za temat pracy wychów królików, dziś tego nie żałuje, bo zapoznał się z ciekawym działem produkcji. Większość też Peerowców dział ten polubiło i poprowadzą go nadal z przyjemnością. Niech bowiem mówią co chcą, a przecież królikar-stwo poprowadzone porządnie staje się gałęzią pożyteczną w gospodarstwie. Niemcy to już dawno zrozumieli. Kto miał możność zwiedzić tamtejsze strony, niezawodnie zetknął się z planową pracą w tej dziedzinie. Zasoby mięsne, jakie może dać dobrze zorganizowane królikarstwo, mogą przydać się doskonale w "razie jakiej zawieruchy wojennej, bo króliki łatwiej przetrzymać w najtrudniejszych okolicznościach, niż bydło. To też trzeba uczyć się chować króliki, bo i ten dział może odegrać należycie swą rolę zwiększając zapasy pożywienia, co posiada swe znaczenie w obronności kraju. Konkursy królikarskie mają na celu zapoznanie uczniów PR z wychowem królików rasowych. Obecnie nadchodzi pora, kiedy należy się zastanowić, jak dalej postępować z królikami po zakończeniu konkursów. Wychów królików w lecie nie był zbyt trudny ani też kosztowny, bo głównie spasało się różne zielsko. A króliki właściwie opłaci się chować wówczas, gdy przez lato i jesień żywi się je zielskiem, wszelkimi odpadkami z ogrodu oraz ze stołu. Teraz za to trzeba się zatroszczyć o to, czym będziemy karmić króliki zimową porą. Gdy śnieg pokryje ziemię — zielska zabraknie i trzeba będzie sięgać do stodoły po karmę i ściółkę, bo i o ściółce zimą trzeba myśleć. Z tego więc możemy już dziś wywnioskować, że nie ma co oglądać się na ojcowską stodołę, a raczej należy pomyśleć o poczynieniu własnych zapasów karmy. Przy dobrych chęciach nie sprawi to znów tak wielkich kłopotów. Wychodząc z tego> założenia, że podstawą zimowego żywienia królików jest siano, trzeba przygotować tę karmę póki pogoda sprzyja. W tym celu radzę urządzić z okrąglaków kozły do suszenia siana, bo bez tej pomocy siana się nie nasuszy. Do wysuszenia również nadają się wszelkie zielska, chwasty, gałązki z drzew itp. Trzeba też nasu-szyć piołunu, mięty, rumianku, bo rośliny te dodane dla smaku do siana stanowią dla królików duże urozmaicenie jadła. Króliki lubią również łubin, można więc nasu-szyć trochę i tej rośliny. Kukurydza oraz słonecznik jest wartościową paszą dla królików zimową porą. Prawdę mówiąc, to uczestnicy konkursów wychowu królików oraz drobiu powinni w szczególności interesować się produkowaniem roślin pastewnych. Dobre wyniki daje również uprawa bulwy. Roślina ta daje pożądany cień, duże liście, które można obrywać od dołu i zadawać królikom, a nadto podziemne kłącze nadają się doskonale dla królików zimową porą, gdy na ogół odczuwa się duży brak paszy soczystej. Trzeba również pomyśleć o ściółce dla królików w zimie. Co prawda, to w tym roku co jak co, ale słoma obrodziła nieźle, więc zbyt wielkiej troski o słomę nie będzie. Niemniej jednak prócz słomy i siana warto nagromadzić zapas suchych liści. Będzie to dodatek do1 ściółki bardzo pożądany, bowiem króliki dla urozmaicenia sobie pożywienia jedzą trochę liści, co dla zdrowia posiada wpływ korzystny. Nie można jednak traktować suchych liści jako karmy. Oczywiście z głodu będą króliki jeść i suche liście, i to nawet w większych ilościach, jednak nadmiar tej karmy powoduje zatwardzenie, a korzyści nie daje. Trzeba również pamiętać, że liście źle wysuszone z łatwością pleśnieją i wówczas są bardzo szkodliwe, powodują chorobę, a nawet śmierć zwierzęcia. Królik syty oczywiście liści takich jeść nie będzie, ale głodny, zwłaszcza że zimową porą podczas mrozów organizm wymaga więcej paszy, z musu weźmie się za taką karmę. Wszelkie sitowia, trzciny, tataraki, dobrze wysuszone, mogą być również użyte jako ściółka dla królików. Ostanio mówi się coraz częściej o kiszonkach. Otóż trzeba pamiętać, że kiszonki w hodowli królików zimową porą stanowią pożądaną paszę soczystą. Rzecz oczywista, że zapas kiszonki dla królików bywa niewielki. Wystarczy zakisić nać z ogrodowiz-ny oraz inne zielsko w beczce w ten sam sposób, jak się kwasi kapustę. Jak widzimy więc, hodowca królików powinien zastanowić się nad tym, czy posiada dość karmy dla królików na zimę, ile i jakiej, by królik nie cierpiał głodu i miał paszę urozmaiconą. Obecnie zbliża się okres pokazów, nie będę się jednak rozpisywał jak należy przygotować króliki na pokaz, gdyż o tym napisałem szczegółowo w broszurce ,,W y c h ó w k r ó 1 i k ó w", którą każdy konkursista winien posiadać. Przy tej okazji chodzi mi tylko o podkreślenie konieczności prowadzenia dalej rozpoczętej pracy z korzyścią dla siebie i kraju. Trzeba jednak starać się utrzymać jedną rasę królików, jak to było w konkursie, gdyż łatwiej wówczas o zbyt. Ostatnio organizacje eksportowe znowu rozpoczynają skup królików celem eksportu (wywozu) za granicę, gdzie chętnie zakupują mięso królicze. Wszelkie więc zbyteczne sztuki, o ile nie będą wyzyskane we własnym gospodarstwie, mogą być korzystnie spieniężone. Zapewne zachęci to niejednego do powiększenia w przyszłości swcji hodowli. Obecnie trzeba rozważyć, które sztuki należy usunąć, oraz co dokupić, aby hodowla miała widoki powodzenia. Zawsze prędzej może rozwinąć hodowlę ten, który ma kilka samic, niż ten co ma jedną. Ale i ten ostatni na rok przyszły dochować się może kilkunastu sztuk potomstwa od niej, a to również coś znaczy. Byle zacząć, a cierpliwa, systematyczna praca da niezawodnie wcześniej czy później dobre wyniki.
Jesień na łąkach
Jesień — to najważniejsza pora dla poprawienia łąki. Zespoły uprawy i pielęgnacji łąk muszą się w tym okresie dobrze napracować, jeśli chcą osiągnąć jakie takie wyniki wiosną roku następnego. Ten wysiłek, robiony z myślą o przyszłości, nie jest ani łatwy ani mały, bo to trzeba 1)wszystkim pamiętać: o wycięciu kęp, o wydarciu mchu, o bronowaniu, orce, nawożeniu 2)wielu, wielu innych drobnych uprawkach, które muszą być wykonane w porę i na właściwym miejscu. Inaczej może się zdarzyć, że jakaś uprawa czy nawożenie nie wyda pożądanych rezultatów lub wyda tak małe, że nie pokryje włożonych kosztów i pracy. Dopiero bliższa obserwacja łąki, podpatrzenie jej życia, wykryje błąd i naprowadzi na właściwą drogę. Na przykład: nadmierna wilgoć gleby, czyli zabagnienie, zniszczy wszelkie nawożenie; duża ilość traw kwaśnych i chwastów a mała traw słodkich osłabi działanie kompostu, kainitu czy azotniaku; gęsty wojłok mchu zahamuje korzystny wpływ każdego nawozu, który zostanie zużyty na jego (mchu) wypalenie, a nie na wzmocnienie szlachetnej roślinności. Jeżeli ktoś chce ulepszyć łąkę, to musi pamiętać o tym, że każdy zabieg winien prowadzić przede wszystkim do poprawienia składu botanicznego, czyli do zwiększenia ilości traw szlachetnych i motylkowych kosztem roślin dzikich, mało użytecznych. Drugi cel — to zwiększenie plonów, tj. ilości zbieranego siana. Nikt rozsądny nie będzie się cieszył z wysokiego plonu takiego siana, które składa-się przeważnie z turzyc, sitów i chwastów. Aby te dwa cele osiągnąć, trzeba dobrze podpatrzyć i rozważyć warunki w jakich żyje łąka, a następnie wybrać jeden z używanych sposobów dla jej poprawienia. Łąki można orać i zasiewać nasionami szlachetnych traw i motylkowych. Robi się to wtedy, gdy nie ma już nadziei na wydobycie szlachetnej roślinności innymi uprawami (jak bronowanie, nawożenie itp.), bo stary porost jest tak zdziczały, że składa się z samych turzyc, sitów, jaskrów, kaczeńców itp. Drugi sposób — to podsiew. Starej łąki nie orze się, ale kraje skaryfikatorem i bronuje na czarno, a potem wysiewa nasiona traw dla zapełnienia pustych miejsc i dla uzupełnienia roślin, które są pożyteczne. Podsiewa się oczywiście takie łąki, które mają sporą ilość słodkich traw i motylkowych, a dużo pustych miejsc lub masę mchu, po wydarciu którego zostają łysiny. Wreszcie trzeci sposób, a właściwie szereg sposobów najłatwiejszych i najtańszych — to najczęściej używane uprawy i uprawki, jak skaryfikatorowanie, bronowanie, rozsiewanie nawozów sztucznych, kompostu, popiołu drzewnego itp. Samo krajanie darni i samo bronowanie bez zasilania nawozami jest oczywiście mało skuteczne i przynosi często rozczarowanie. Przed zimą stosuje się z dobrym powodzeniem przykrywanie, czyli dekowanie łąk słomiastym obornikiem i nacina ziemniaczaną, co wzbogaca je w pokarmy, a młodym zasiewom pomaga lepiej przezimować. Wszystkie te zabiegi (zaliczone do trzeciego sposobu) działają dobrze na łąkach, które mają już dużą ilość szlachetnych roślin, ale zabiedzonych i jakby przygłuszonych z braku pielęgnacji. W ostatnich czasach bardzo rozpowszechnił się pierwszy sposób, tj. zasiew łąki. Okazało się, że dla naszych lichych i świeżo odwodnionych łąk jest to sposób najlepszy. Polega on na zniszczeniu starej darni przez zaoranie pługiem łąkowym, o specjalnej od-kładnicy. Pług ten nie kruszy skib, ale je dokładnie odwraca „do góry nogami", co ułatwia ich rozkład. Oranie łąki (na poletku konkursowym). Zwyczajny pług może nieźle pracować, ale musi być odpowiednio ,,doszykowany" — z krojem nożowym llub talerzowym. Najlepszym czasem do orania jest jesień, bo mróz skiby przepali i ułatwi dalszą uprawę. Nie wszystkie łąki można od razu orać: łąki porośnięte krzakami, zakępione i silnie zamszone trzeba wpierw wykarczować. wyrównać powierzchnię i wydrzeć mech. Takie wstępne prace trzeba wykonać t«l poletkach konkursowych na jesieni, a potem przystąpić do właściwych upraw, jak skary-fikatorowanie, oranie, bronowanie i nawożenie. Bardzo ważne jest również założenie kompostu, który w następnych latach pracy oddaje wielkie korzyści i zaoszczędza pieniędzy na nawozy.
“ Serwis poświęcony zagadnieniom oraz nowinkom na temat rolnictwa w okresie przedwojennym. Mam głęboką nadzieje, że zawarte tutaj rady, znajdą zastosowanie w rolnictwie teraźniejszym.”