Rolnictwo
Droga do Danii
Jeśli kiedykolwiek jest mowa o krajach rolniczych, skłonni jesteśmy wtedy pojęcie to łączyć z pojęciem krajów podobnych jak Polska, w których większość mieszkańców utrzymuje się z pracy w rolnictwie. Otóż w Polsce z pracy w rolnictwie, ogrodnictwie i leśnictwie żyje 60,9/0 ogółu ludności. Większy procent ludności zatrudnionej w rolnictwie wykazują tylko kraje 0 mniejszej intensywności (dużym nakładem) gospodarowania, jak: Bułgaria — 74.6% i Rosja — 77.6%, natomiast mniejszy procent: Finlandia — 59.4%, Estonia — 58.8%, Węgry — 35.5%, Norwegia — 35.5%, Szwecja 34.8%, Czechosłowacja— 34.5%, Dania — 29.6%, Austria 27.3%, Szwajcaria — 22.7%, Niemcy — 20.9%. Z zestawienia tego widzimy, że dotychczasowe łączenie pojęcia krajów rolniczych ż pojęciem krajów o zdecydowanej większości ludności rolniczej nie jest słuszne, zwłaszcza że wśród krajów o mniejszości ludności rolniczej widzimy np. kraje Skandynawskie, Czechosłowację i Danię, które mają ustaloną w Europie opinię krajów przede wszystkim rolniczych, a Dania (29.6% ludności rolniczej) stawiana jest innym za wzór krajów rolniczych. O zaliczeniu tych państw do krajów rolniczych decyduje nie liczba rolników, ale ich sprawność techniczna, pozwalająca im otrzymywać większe ilości plonów o lepszej niż gdzieindziej jakości. Rolnictwo duńskie, któremu poświęca się mniej niż y3 część ludności, jest w stanie nie tylko zaspokoić większe niż u nas zapotrzebowanie rynku wewnętrznego, ale ma poważne nadwyżki produktów hodowlanych, których wybitna jakość pozwala mu na utrzymanie w swych rękach najkorzystniejszych zagranicznych rynków zbytu. Zestawienie danych dotyczących Danii 1 Polski mówi nam, że w Polsce na 3 rolników wypada 2 nierolników, podczas gdy w Danii na 3 rolników wypada 7 nierolników. Niektórzy sądzą, że ci dwaj nierolnicy nie spełniają żadnej dodatniej roli w życiu gospodarczym społeczeństwa i są tylko niepotrzebnym ciężarem utrzymywanym kosztem pracy trzech żywicieli rolników. Otóż duży odsetek ludności nierolniczej nie hamuje bynajmniej dobrobytu rolników, lecz wprost przeciwnie podnosi jego poziom. Świadczy o tym najlepiej wielki dobrobyt rolnika duńskiego, gdzie trzech rolników żywicieli utrzymuje przecież nie dwóch, jak u nas, ale ,,aż" siedmiu nierolników. Rolnik jest wytwórcą i jako wytwórca jest zarazem kupcem zbywającym produkty swej pracy, a kupcowi zawsze się wtedy powodzi lepiej, kiedy ma więcej nabywców. Podczas gdy każdy rolnik duński ma w swym kraju przeszło dwóch nabywców, to w Polsce 3 rolników musi się dzielić zaledwie dwoma nabywca. Jeśli więc przeprowadzimy tu rachunek uproszczony, to zobaczymy, że dochody każdego rolnika duńskiego z rynku wewnętrznego są 3 raza większe niż w Polsce. Za te zwiększone swe wpływy zamożny rolnik odpłaca się swoim nabywcom, a więc ludziom z miast, i korzysta z ich usług zakupując bez specjalnego trzymania się za kieszeń wytwory ich pracy: maszyny, nawozy pomocnicze, artykuły budowlane, meble, ubrania, książki, gazety itp. Ci, których rolnik żywi stwarzają mu warunki wygodnego i kulturalnego życia. W tym układzie stosunków dobrze jest ludziom w mieście i dobrze jest ludziom na wsi. Jedni i drudzy są zadowoleni z wydajnej pracy i wysokiego poziomu życia. Przyczyną naszej biedy wiejskiej jest właśnie przeludnienie wsi, przy którym z pracy na roli utrzymywać się musi dwa razy więcej ludzi niżby się utrzymywać powinno. Przy zmniejszeniu się pracujących na roli o połowę, dobrobyt pozostałych na roli zwiększyłby się, jak to wykażą dalsze rozważania, więcej niż dwukrotnie. W Polsce na 1 człowieka żyjącego z rolnictwa wypada średnio 1.3 ha, podczas gdy w Danii przeszło dwa razy tyle, tj. 2.8 ha (pól, łąk i pastwisk.*) Chcąc dojść do stosunków rolniczych istniejących w Danii, stajemy przed olbrzymim zagadnieniem odpływu połowy, tj. blisko 10 milionów ludności wiejskiej do miast. Procent ludności żyjącej z pracy na roli zmaleje wtedy do 30, a każdych 3 gospodarzy, zamiast dwóch jak dotychczas, będzie miało wtedy* jak w Danii 7 nabywców na produkty swej pracy. Zagadnienie odpływu ze wsi olbrzymiej masy 10 milionów wiejskich bezrobotnych, choć w dzisiejszej dobie silnego bezrobocia miejskiego widzi się niemożliwym, tym niemniej musi zostać rozwiązane. Rząd nasz w zrozumieniu tej rzeczy w dużej mierze również dlatego zapoczątkował budowę „olbrzymiej fabryki", jaką jest Centralny Okręg Przemysłowy, który chociaż dopiero w budowie, to jednak już zatrudnia, a w przyszłości zatrudniać będzie jeszcze więcej bezrobotnych ze wsi. Nie stworzenie Centralnego Okręgu Przemysłowego jest celem tych wysiłków gospodarczych Państwa, to byłoby za mało. Głównym ich celem jest ruszenie naprzód procesu uprzemysłowienia kraju. Gdy Państwo raz weszło na drogę tego rodzaju rozwiązań, już się z niej nie cofnie, bo choć na razie bardzo powoli, ale tylko ona prowadzi do stopniowej likwidacji przeludnienia wsi. W wysiłku tym musimy wszyscy współdziałać, mając na oku, mimo trudności, konieczność wychodzenia i opanowywania przez ludzi wiejskich miasteczek i miast, rzemiosła, handlu i przemysłu. Zapoczątkowany, lecz w zarodku dopiero będący proces stwarzania pracy dla nadmiaru ludności wiejskiej spowoduje jej odpływ ze wsi. Odpływ ten na razie jeszcze niewidoczny, z czasem musi się uwidocznić, aby róść z roku na rok aż do granic w których stworzy się w Polsce zdrowy i pożądany stosunek procentowy między ilością ludności na wsi i w mieście. Z roku na rok ilość użytków rolnych wypadających obecnie na 1 człowieka pracującego w rolnictwie (1,3 ha) wzrastać będzie do normy duńskiej (2,8 ha), a każdy rolnik stawać będzie wobec konieczności usprawnienia swej pracy, aby sam w pojedynkę mógł obrobić to, co dziś się obrabia w<* dwóch. Nie lękajmy się tego, nie koniecznie trzeba się zaorać aby podwoić, czy potroić wyniki swej pracy. Przecież Duńczyk nie jest nadczłowiekiem, nie ma ani dwóch głów, ani czterech rąk, a przecież, jak nam mówią cyfry, nie tylko jest w stanie obrobić dwa razy większy kawał ziemi, ale utrzymując ją w wyższej kulturze otrzymuje z każdego hektara znacznie, bo dwa razy większe plony roślin niż otrzymuje się u nas. Na poparcie tego przytaczam za „Małym Rocznikiem Statystycznym", że w latach 1931 32 — 1935 36 przeciętna wysokość plonów niektórych roślin z ha przedstawia się w porównaniu w kwintalach następująco: Bardzo uproszczony rachunek wykazał już nam poprzednio, że zapotrzebowanie, jakie rolnikowi duńskiemu stawia rynek wewnętrzny, jest 3^ raza większe niż w Polsce. Drugi taki rachunek, w którym dwa razy większą ilość ziemi przemnożymy przez dwa razy większe plony wykazuje nam, że wyniki pracy rolnika duńskiego są cztery razy większe, niż wyniki pracy naszego rolnika. Zestawienie tych dwóch rachunków przekonuje, że z utrzymywaniem większości ludności nierolniczej rolnik duński radzi sobie bez specjalnych trudności, produkując nawet jeszcze więcej. Nadwyżki te są obracane na stosunkowe zwiększenie możliwości wywozowych wysokiej jakości artykułów spożywczych pochodzenia zwierzęcego, uzyskujących wybitnie wysokie ceny. Wyjątkowo korzystna sytuacja rolnika duńskiego nie jest rzeczą przypadku, a tylko wynikiem jego pracowitości, rozumu, gospodarności, wysokiego wyrobienia społecznego i spódzielczego. Duńczyk nie jest nadczłowiekiem, ale zna i posługuje się takimi sposobami gospo~ darowania, których my jeśli nawet znamy, to jednak ich nie stosujemy. Jakież wnioski z tych rozważań? Dzielenia ziemi należy unikać. Rodzice winni dzieci przygotowywać do samodzielnego życia zawodowego poza wsią. Syna, który zostaje na gospodarstwie należy uczyć nowych sposobów gospodarowania. Kształcenie w dzisiejszych warunkach nie jest rzeczą łatwą, ale mimo wszystko jest szereg gospodarstw, które mogłyby kształcić dzieci, a jednak tego nie doceniają i dzieci nie kształcą. W tych wypadkach rodzice nie tylko krzywdzą własne dzieci ale usuwają się od spełniania tej roli, jaką ze względu na swą większą zamożność mogliby dla wsi spełnić. Przez dzielenie dotychczasowych p^ospo* darstw pogłębiają groźne zjawisko ich roz-drobniania, a przez wykształcenie dzieci przygotowaliby pierwsze szeregi tych, którzy wyruszą ze wsi mając możność zapewnienia sobie w unieście samodzielnej, nie mniej dostatniej, a może nawet lepszej egzystencji niż na wsi. Młodzież, rozumiejąc tę konieczność, winna się upominać o kierowanie jej do szkół nie tylko ogólno - kształcących, ale i zawodowych. Ci, którzy pozostaną na wsi, muszą poznać te nieznane im jeszcze sposoby lepszego gospodarowania, które stanowią sekret powodzenia Duńczyków. Tajemnice te zgłębić mogą przez poznawanie praktycznej wiedzy rolniczej w szkołach i w Przysposobieniu Rolniczym. Droga do poprawy życia na wsi prowadzi tylko przez oświatę. Uczyć się muszą i ci którzy ze wsi wychodzą i ci którzy na wsi pozostają. Gospodarstwa nie można dzielić bez końca. Nie można młodych nieprzygotowanych do gospodarowania stawiać w warunkach coraz beznadziejniejszej egzystencji. Czas zrozumieć, że lepsza przyszłość wsi leży poza wsią. Najwłaściwsze miejsce dla młodzieży wiejskiej to dla jednych szkoły, do których mimo trudności za wszelką cenę dopływać ona powinna, dla drugich zaś praca w organizacjach młodzieży wiejskiej i w Przysposobieniu Rolniczym. Szkolenie wychodzących i samokształcenie pozostających na wsi winny się stać naczelnym założeniem w pracy wszystkich ogniw organizacyjnych wiejskich organizacyj rolniczych i młodzieżowo-wychowawczych.
“ Serwis poświęcony zagadnieniom oraz nowinkom na temat rolnictwa w okresie przedwojennym. Mam głęboką nadzieje, że zawarte tutaj rady, znajdą zastosowanie w rolnictwie teraźniejszym.”