Rolnictwo
Stragan, czy spółdzielnia?
Wpiękny dzień wiosenny w dniu 26 kwietnia br. jechałem do Sochaczewa na walne zgromadzenie kasy spółdzielczej, która liczy przeszło 4 tysiące członków. Jest jedną z najlepszych wiejskich spółdzielni. Ponieważ zebranie odbywało się w późniejszych godzinach, przeto oczekując na nie wybrałem się z aparatem fotograficznym na rynek, aby przypatrzyć się, jak rolnicy zbywają i kupują różne produkty. Powiem szczerze, że rzadko człowiek może doznać tyle wstydu, upokorzenia i poniżenia, jak właśnie w czasie targów i jarmarków. Setki kobiet z masłem, jajami, serem, śmietaną oczekują swojej kolejki na zbycie tych produktów. Handlarki, nieraz brudne jak nieboskie stworzenia, skubią ser, masło — mlaskają, próbują. Urągają gospodyni nim wreszcie kupią za byle jaką cenę. Są też i takie gospodynie, które muszą wracać z niesprzedaną dzieżką śmietany do domu. Czyż naprawdę gospodyni, matka dzieciom, właścicielka gospodarstwa ma chodzić do miasta i prosić krzykliwą handlarkę, aby „paniusia" łaskawie kupiła masło czy jaja? Zdaje mi się, że czas byłby już najwyższy, aby gospodyni wiejska miała swoją ambicję i honorność. I żeby wiedziała, że temu, co wytwarza chleb Boży, należy się taki sam szacunek, jak każdemu innemu człowiekowi twórczej pracy. „Inni szanują nas na tyle, na ile szanujemy się sami!". Nie dziwmy się więc, że ze wsią się nikt nie liczy, bo przecież my sami o to nie dbamy. „Kupcowe" skupią serek, smakują, mlaskają... a w rezultacie przechodzą do drugiej gospodyni i powtarzają to samo. Gospodyni nie potrzebuje jechać do miasta, wystawać z wytworami swej pracy. Spółdzielcze mleczarnie powinny zabrać mleko, zrobić dobre masło i sprzedać je w mieście. To samo powinny robić zbiornice Powie ktoś: ale trzeba przecież kupić soli, nafty itp. Wszystkie produkty spożywcze dla całej wsi sprowadzi jedna furmanka spółdzielni Oto handelek „wyborowymi'* nasionami koniczyny. Siła kiełkowania tych nasion — wschodzi aż 29 ziarn na 100! spożywców. Tylko najpierw gospodynie muszą te spółdzielnie utworzyć i innych do tego zachęcić! Na jarmarku tych upokorzeń można by wyliczyć jeszcze dużo. Oto w innym miejscu na wozie i pod wozem cielęta. Kupcy po długich targach odeszli. Rolnik zabiera swój przychówek do domu. Dalej, dwoje młodych ludzi trzyma 3 kury. Kupcy dają po 60 groszy za sztukę, którą rolnik musiał karmić całą zimę... I tak mniej więcej wszędzie. Tam znowu widać szereg prawdziwych straganów. Ludzie wiejscy garną się do nich jeden przez drugiego. Kupują nasiona. Właśnie wziąłem po trochu tych nasion z tego „straganu" i zrobiłem doświadczenie. Co się okazuje? Na 100 ziarnek brukwi posiadało siłę kiełkowania tylko 67. Na 100 ziarn seradeli wzeszło 18. A na 100 ziarn koniczyny wzeszło 29. Oprócz tego w koniczynie i seradeli duża ilość chwastów. Cóż to wszystko znaczy? Po prostu ludzka chciwość. Tuż przy rynku w pięknym domu spółdzielczym mieści się Spółdzielnia Rolniczo-Handlowa. Czyż tam nie może wieś kupić, co jej potrzeba, szczególnie jeśli chodzi nasiona traw, zbóż, kwiatów itp? Nie, ten ów idzie do straganu, bo tu niby taniej. A tymczasem owa taniość zawsze wieś kosztuje kilkakrotnie drożej Trzeba, aby gospodynie uświadomiły swoich mężów, iż nie powinni kupować na straganach, a zawsze w spółdzielniach. W ogóle gospodynie nasze powinny się zbuntować i do miasta jak najmniej jeździć po sprawunki. Wszystko powinno się załatwiać przez spółdzielczość. Przypatrzmy się obrazkowi obok. Sprzedał gospodarz prosięta, wypił „litkup", no i szczęśliwie usnął. I kto powie, że ten rolnik nie ma czasu? My na wsi marnujemy b. dużo czasu bezprodukcyjnie, jeżdżąc w dni jarmarkowe i targowe do miast. Lepiej by było, gdyby konie i ludzie odpoczęli w domu. Prywatny sklep, stragan — to nie dla drobnego rolnika. Każdy pośrednik chce się prędko dorobić, więc nam nic innego nie pozostaje jak powiedzieć sobie, swoim najbliższym i znajomym: Targ się skończył, a tu jeszcze pełna dzieżka śmietany. No, i co robić? Trzeba zabrać z powrotem, albo sprzedać za pół darmo. Stragany nas nie zbawią. Spółdzielnie zaś uczciwie ochronią przed wyzyskiem i stratami. Pod wpływem spółdzielczości naród zwiera się w sobie, nabiera więcej sił, demokratyzuje posiadanie bogactwa i wypiera spośród siebie wszystko, co jest narodowo obcym, a gospodarczo — niedołęstwem, marnotrawstwem, albo pasożyłnictwem. Stanisław Wojciechowski
“ Serwis poświęcony zagadnieniom oraz nowinkom na temat rolnictwa w okresie przedwojennym. Mam głęboką nadzieje, że zawarte tutaj rady, znajdą zastosowanie w rolnictwie teraźniejszym.”