Rolnictwo
PR-owcy
Wsprężyście prowadzonych ogniwach organizacyjnych zespoły PR są również dobre — stwierdzone to już zostało dawno i co roku więcej dowodów na to przybywa. W tym roku w wielu zespołach postanowiono przeprowadzić oczyszczenie sadów. Myśl wyszła cd PR-owców, zdecydowano i... wykonano! PR-owcy, łącznie z kolegami nie należącymi jeszcze do zespołu, pozbierali wszelkie gniazda gąsienic, oskrobali pnie, obielili drzewa we wszystkich sadach we wsi, a na zakończenie tych zabiegów wstępnych — sami zbudowali opryskiwacz i dokonali pierwszego opryskiwania drzew i krzewów owocowych. Na pracy tej wyznają się dzisiaj jak najlepsi specjaliści, o środkach owado i grzybobójczych mówią jak zawodowi ogrodnicy i chemicy. Dzieło ogromnie pożyteczne, godne pełnego uznania i pochwały, a nade wszystko... naśladownictwa! Bo pomyślcie tylko jakież olbrzymie korzyści wynikłyby z pracy PR-owej, gdyby tak wszystkie zespoły postępowały? W innych zespołach (i w poprzednich zresztą również) wybielono wszystkie budynki inwentarskie, w jednym nawet zgodzono murarza, który w całym zespole jednakowe okna w chlewach porobił. Za przykładem jednego ze starszych zespołów w całej wsi przygotowano beczki na rozmaite zlewki podręczne, porobiono skrzynie na różny śmieć na kompost się nadający. Pewien zespół żeński zapoczątkował i przeprowadził uporządkowanie ogródków przy obejściu gospodarskim. Prac wiele i ważkich się dokonuje, jeno się o tym mniej mówi i pisze, bo widać w zespołach PR-owych uznano prawdę starego przysłowia: „która krowa dużo ryczy — mało mleka daje"! Ale... jednak o tych pięknych pracach i wynikach mimo to pisać trzeba — żeby innych pobudzić i zachęcić! Jakże więc może bvć, że obok tych pożytecznych poczynań, obok pełnego przekonania i zapału odzywają się jeszcze tu i ówdzie głosy zniechęcenia i niewiary? Zdaje mi się, że w tak wielkiej gromadzie jak PR-owa musi się znaleźć zawsze pewien odsetek takich co to jeszcze nie dorośli, nie zrozumieli wartości i głębi naszych prac — widzą tylko siebie w postaci młodocianej, powołanych jeno do przyjemności i zabawy, nie wymagającej wysiłku myśli ani trudu osobistego! Dlatego niektórzy z tych jeszcze nie dojrzałych umysłowo potrafią mówić: „mnie się już nie chce", ,,za dużo kłopotu"! A mnie się zdaje, że sprawa wsi jest tak ważna, że nic dla niej największe nawet kłopoty, że człowiek do głębi wiejski zawsze znajdzie czas i ochotę byle tej wsi swojej służyć i jej życie upiększać i doskonalić! Zmieniliśmy z powodzeniem pojęcie i nazwę „odprawy przodowników". „Narada" przodowników odtwarza istotne cele tych konferencyj, organizowanych po to, aby wspólnym wysiłkiem pracę ulepszać, wprowadzać do niej coraz to nowe myśli i świeże tchnienie życia. W programach narad pozostał wszakże punkt, który odpowiada raczej pojęciu „odprawy" — to sprawozdania przodowników. Rozumiem, że każda dobrze pomyślana praca wymaga sprawozdania i to natychmiastowego, jednakże forma tych sprawozdań na naradach brdzo często nie odpowiada swym założeniom. Z drugiej strony w ośrodkach gdzie zespołów jest kilkadziesiąt, sto i więcej, składanie sprawozdań przez wszystkich przodowników trwa po kilka gcdzin, są one przeważnie bardzo podobne w swym ujęciu i treści, pozostałych przodowników po pewnym czasie zaczynają nużyć — atmosfera „urzędowieje", zainteresowanie znika, nie pozostaje czasu na omówienie wielu innych istotnie ważnych spraw, które się załatwia „po łebkach"! Trzeba by temu zaradzić i do naszych narad wprowadzać tylko te momenty, które przyczyniać się będą do wytworzenia tej serdecznie-przyjacielskiej atmosfery, jaka powinna całą naszą poważną pracę cechować. Wyobrażam sobie, że w zasadniczej części programu narad powinno być: krótki, 10-cio minutowy referat sprawozdawczy przodownika (czki), takiż sam koreferat przodownika (czki).
“ Serwis poświęcony zagadnieniom oraz nowinkom na temat rolnictwa w okresie przedwojennym. Mam głęboką nadzieje, że zawarte tutaj rady, znajdą zastosowanie w rolnictwie teraźniejszym.”