Rolnictwo
Egzamin konkursowy dla młodzieży wiejskiej
Był koniec czerwca.., Na łąkach brzęczały kosy, a głos ich szedł daleko po rosie. Prawdę jednak mówiąc, to na dobrą sprawę nie było i co kosić. Trawa sucha, zdeptana, niska i sztywna, jak szczotka. Niejeden biedził się długo z odszukaniem swej łąki. Nie dziwota. Nigdy tu nie bywał a „kawałek" miał długość do kilometra, na dwa pokosy szeroki. Przypomniał sobie o nim dopiero teraz. Odszukał z jednej strony kopczyk, z drugie;, wetknięty suchy patyk — przyłożył się mocno i pociągnął kosą. Władek kosił trawę na swoim kawałku. Ale nie był sam. Tuż za nim koledzy ustawili wagę. Waga na łące! Do czego? Wszyscy należeli do zespołu uprawy łąk. Waga była im potrzebna dla zrobienia porównania. Ważyli najpierw trawę z poletka nieuprawianego, a potem z nawożonego i uprawianego. Każde poletko ma 250 m2 powierzchni. Już na oko widać było różnicę. Na uprawianym trawa zupełnie inna, jakby weselsza, ciemniejsza i wyższa. Nie ma tu ani-tyle mchu, bo go na wiosnę grabiami wydarli, zginęły turzyce i sitowia. Pokarm azotowy, fosforowy (temasy-na azotniakowana) i potasowy (sól potasowa) wzmocnił rośliny szlachetne i pożywne. Na poletko dali 2.5 kg. tomasy-ny azotniakowanej i 2.5 kg soli potasowej. Tuż obok drugie poletko, ale aż nie chce się na nie patrzeć. Pozostawiono ie dla porównania na boskiej opiece. Nawozy dawali na wiosnę. Ileż to przy tym było wydziwiania, ile śmiechów, kiedy zaczęli łąką „proszkami" posypywać, — Powariowali chłooa-ki — mówili starsi — kto to widział coś podobnego. I jeszcze cosik w kajetych zapisują. I teraz też sąsiedzi oparli się na kosach i patrzą, z niedowierzaniem kręcąc głowami. Na łąkach waga! Tego jeszcze nie było. Do chat zapukała jesień. I znów ruszyli ludzie w stronę rzeki. Jak w lecie, zaroiło się na łąkach. Jeno pośpiech był większy w robocie. Po niebie przewalały się ciężkie, ołowiane mgły. Konkursiści przynieśli na swoje poletka wagę. Choć silny wicher przeszkadzał im w pracy, zrywając pęki suchych badyli, to jednak radzili sobie jak mogli. Siano wiązali powrósłami, a potem kładli na wagę. Nic ich już teraz nie obchodziło ludzkie gadanie. Zresztą ludzie przestali gadać; dzisiaj patrzyli tylko i przysłuchiwali się. Młodzi wykopali dołki na 1 m głębokie. Oczywiście każdy na swoim poletku. Brali ziemię do rąk, przyglądali się i radzili. Zaglądali do dołów, jak też głęboko znajduje się woda. Badali, czy w ziemi nie ma brył rudy i czy nie wymaga ona wapnowania; jak głęboko sięga warstwa próchnicy i co się pod nią znajduje. Na łąkach rodziła się nowa myśl. Gwarno i rojno było na powiatowej wystawie prac PR Każdy zespół chciał się pokazać jak najlepiej. Ciekawi ludziska przelewali się z końca w koniec, wzdłuż stolików przy ścianach, na których zespoły poustawiały okazy swojej pracy. Takich wspaniałych buraków, pomidorów, ziemniaków, kukurydzy — wielu dotąd jeszcze nie widziało. Ale najwięcej zadziwienia budził ostatni stolik. Bardzo skromnie wygląda kupka siana z wetkniętymi grabiami, naokoło karty z zielnika. Na każdej kartce nalepione rośliny, które w lecie zebrano i zasuszono. Na dole wypisana nazwa. Rozpoczyna się egzamin. Komisja pyta konkursistów. Ludzie wciskają ciekawie głowy, nadstawiają uszów. — Czym się różnią buraki od ziemniaków jako pożywienie dla bydła? — pada pytanie. Jedni odpowiadają śmiało, pewnie i z radością w głosie, inni krztuszą się, wahają, załamują. Często ktoś z boku podpowie nieborakom. Wreszcie ogromny śmiech wybuchnął wśród zebranych. To nieszczęśliwy hodowca buraków wywołał ten śmiech twierdzeniem, że dla krowy wystarcza 2.5 f. buraków, bo inaczej może ona pęknąć. Komisja zbliża się do ostatniego stolika z sianem. Konkursiści łąkarze zbijają się w gromadkę, Ale komisja nie straszna. Nie chodzi jej o „ścięcie", lecz o nauczenie. Wszak Przysposobienie Rolnicze — to dobrowolna nauka rolnictwa. Członkowie Komisji wyciągają pojedyncze źdźbła z pęczka siana. Jaka to trawa? Tomka wonna. Sypią się dalej pytania i odpowiedzi. Co to są trawy kwaśne? Dlaczego robimy zielniki? itd., itd. Okazuje się, że czas letni dobrze wykorzystali. Przyglądali się roślinom łąkowym, oznaczali je, poznawali ich nazwę i przydatność dla człowieka. Cały zespół założył u siebie komposty. To nic nie kosztuje. Wyrzuca się różne śmiecie i paskudztwa na kupę i z tego otrzymuje się dobry nawóz na łąki i pola. Wracają łąkarze do domu zadowoleni, i z siebie i z nagrody. Oj, przyda im się ta nagroda! Wyjdą z nią na wiosnę i zrirapią zbitą murawę, pokażą całej wsi, jak młodzież peerowska pracować potrafi, i jakie rezultaty otrzymuje.
“ Serwis poświęcony zagadnieniom oraz nowinkom na temat rolnictwa w okresie przedwojennym. Mam głęboką nadzieje, że zawarte tutaj rady, znajdą zastosowanie w rolnictwie teraźniejszym.”