Rolnictwo
Ludzie z miasta na wyczasach a wiesi
Lato. W miastach gorąco i duszno. Rozpalone od słońca mury i bruki zieją żarem. Samochody wydają z siebie niezdrowe wydzieliny spalinowe i wzniecają tumany kurzu. Kominy iabryczne dymią na przedmieściach, rozsypując jednocześnie szkodliwe dla płuc pyłki sadzy. Wszędzie za mało drzew, zieleni i jakiegoś żywszego przewiewu. To też kto może, ucieka na okres letni z miasta, osiadając albo na wsi, albo w specjalnych miejscowościach letniskowych. Chodzi zazwyczaj o to, żeby choć przez P3*? tygodni móc się nacieszyć pięknem przyrody, zaczerpnąć świeżego powietrza, pochodzić swobodnie w blaskach słońca i dać wytchnienie skołatanym nerwom. Wyjeżdżając na lato, rozmaicie ludzie miastowi traktują pobyt na wywczasach. Jedni tylko się wylegują na słońcu i dobrze się odżywiają. Nic ich — poza odpoczynkiem i pożądaną pogodą słoneczną — nie obchodzi. Są spragnieni ciszy i spokoju i nie chcą o niczym myśleć, ani o nic się troszczyć. Inni znowu, wybierając się na okres letni w jakieś obce sobie strony, chcą wykorzystać ten czas, żeby bliżej poznać kraj, ludzi, obyczaje, kulturę. Ci się interesują wszystkim, choć nie zawsze to okazują. Zbierają i zapisują obserwacje i wrażenia, żeby się potem podzielić nimi ze znajomymi albo żeby je opisać w gazetach lub książkach. Często wędrują po okolicy, zwiedzając wsie i miasteczka, zabytki historyczne i dzisiejsze urządzenia społeczno - kulturalne, gospodarcze i inne. I na podstawie tego, co widzieli i słyszeli, urabiają po powrocie do miasta opinię o tych stronach, w których przebywali. Z drugiej strony — wszyscy ci ludzie z miasta, przybywając na wieś przynoszą ze sobą własne obyczaje: własny sposób bycia, mowy, ubioru, zabawy itp. I znowu ludzie wiejscy to wszystko obserwują, dzielą się nieraz między sobą wrażeniami, niektóre nawyki mieszczuchów nawet wy-kpiwają, a inne znowu czasem naśladują. I tak się odbywa pożądane przez wielu działaczy „zbliżenie miasta do wsi i wsi do miasta". Ale trzeba stwierdzić, że jest ono najczęściej bezplanowe, nie sięgające w głąb spraw — i dlatego mało wartościowe, a czasem wprost szkodliwe. Ludzie z miasta np. oceniają zazwyczaj wartości wsi po tym, co u nas widzą. A więc: że brudno w chałupach i na podwórzu, że droga przez wieś nieuporządkowana, że nie ma należytej studni z czystą i zdrową wodą, że nie ma domu ludowego z biblioteką i czytelnią — to na tej już podstawie wydają niekiedy jak najgorszy sąd o wsi i o chłopach w ogóle. A że mają dostęp do gazet i do różnych ważnych instytucyj, przeto wyrabiają nam opinię czasem okropną. A znowu niektórym z. nas bardzo się nieraz podobają dziwaczne piosenki miejskie, tańce międzynarodowe, niezrozumiałe "wyrażenia w mowie ludzi z miasta, albo ich stroje lub malowanie się kobiet wielkomiejskich. A ponieważ to wszystko nie pasuje do wiejskiego życia i ponieważ jest zazwyczaj w sposób bardzo nieudolny naśladowane, przeto wychodzą z tego najczęściej rzeczy niedołężne, pokraczne i śmieszne. I gdy jakiś rozum-niejszy mieszczuch to podpatrzy na wsi, ma znowu okazję do wytykania nam naszych błędów. Cóż więc robić? Jaka rada na to, żeby to zbliżenie inaczej się układało? Żeby nie szkodę, a pożytek przynosiło jednej i drugiej stronie? Gdy się nad tym głębiej zastanowimy, to dojdziemy do przekonania, że dużą tu rolę mają do odegrania społeczne organizacje wiejskie. A spośród nich może największą rolę — organizacje młodzieży wiejskiej.
“ Serwis poświęcony zagadnieniom oraz nowinkom na temat rolnictwa w okresie przedwojennym. Mam głęboką nadzieje, że zawarte tutaj rady, znajdą zastosowanie w rolnictwie teraźniejszym.”