Rolnictwo
Z prasy rolniczej
„Wzorowa Zagroda" tygodnik Kółek Rolniczych Małopolskiego T-wa Rolniczego, wychodzący we Lwowie, w Nrze 20 podaje w artykule pt. „Tajemnica opłacalności gospodarki wiejskiej" co stoi na przeszkodzie tej opłacalności. Autor znajduje jednego tylko wroga wsi, jedną przyczynę zła — to rozproszenie sił, to brak jedności poczynań, to samolubne i zgubne sobiepaństwo! Trzeba działać — pisze—wspólnie w organizacji i przez organizację. A tymczasem takich na wsi nie brakuje, którzy twierdzą, że organizacja zawodowa doli nie poprawi, bo choć kółka rolnicze pracują już pół wieku, a bieda była, jest i będzie. Pokażcie co umiecie, powiadają, to i my przystąpimy do was. A takich jest 95-ciu na każdą setkę gospodarzy. Oni czekają, by kółka rolnicze wywalczyły lepszą dolę dla wsi, a kółka rolnicze, skupiające 5% rolników, czekają w zupełnej bezsile na nich aż przyjdą masą i stworzą siłę potrzebną do wygrania walki. Tak mijają lata, gdy tymczasem świat cały skupia się i wywalcza swoją dolę, nie czekając aż się nad nim ktoś zlituje. W nr 13 tego samego pisma poruszone jest bardzo ważne dla wsi zagadnienie wiary w przesądy i gusła w artykule pt. „Wyniszczmy chwasty na niwie wsi". Autor wymienionego artykułu pisze: „...Do wsi trzeba przyjść bliżej, aby wygnać zakorzenione w niej i przerosłe ją różne chwasty i rozłogi ciemnoty wiekowej i wysuszyć bajoro tego lenistwa myślowego, które tkwi w człowieku", a dalej — „Czary i gusła to są .bzdury i głupstwa, których człowiek winien się wstydzić, a nie w nie wierzyć. Jeżeli się wierzy w moc Boską, to nie w moc zasmolonej, "brudnej cyganki, węża, krakanie wrony czy kukułki. ...Gdy człowiek czyta — głupota mu z głowy schodzi, jak bielmo z oczu ślepca na skutek cudownego lekarstwa". „Tygodnik Rolniczy", organ Wileńskiego T-wa Organizacyj i Kółek Rolniczych, w nr 17-18 podaje artykuł Bolesława Łypara pt. „Jak powiat dziśnieński zorganizował skup jaj?". Trzeba przyznać, że zrobiono to bardzo prosto i skutecznie. Autor pisze tak: „W roku 1932 próbowano zorganizować zbiornicę, jaj przy spółdzielni mle-czarskej. To nie poszło, aż w 1937 r. wzięły się do tego kobiety z Koła Gospodyń Wiejskich. Najpierw urządziły 3 dniowy kurs jajczarski, potem zorganizowały we wszystkich miasteczkach powiatu skupy jaj. Skupu dokonywały zespoły złożone z trzech kobiet. Jaja dostarczano do spółdzielni. Z tą chwilą ceny na rynku na jaja podniosły się. Gdy skup na 2 tygodnie przerwano z powodów organizacyjnych, ceny spadły z 40 gr za 10 jaj do 25 gr i znów się podniosły do 42 gr gdy skupy uruchomiono. W przeciągu 10-miesięcznego działania skupów zebrano 6 wagonów jaj na sumę około 50 tysięcy zł. Gdyby nie zbiornice, prywatni handlarze zarobiliby na tym „tyLko" 20 tysięcy zł, które przeszły do kieszeni rolników. Również w „Tygodniku Rolniczym" w nr 21-22 p. J. Jagmin pisze na temat produkcji nasion traw na własne potrzeby. „Wiemy, że w związku z poprawą łąk potrzeba dużo nasion traw. Nasiona są drogie w dodatku nie ma ich tak dużo. Trzeba samemu przystąpić do hodowli nasion traw. Jest przy tym trochę pracy, ale to się zawsze opłaca. Plantacja nasienia winna zająć 10% obszaru przeznaczonego pod zasiew łąki, czyli na 1 mórg potrzeba 560 metr. kwadrat, przeznaczyć pod plantację nasion. Na szczegółowy opis — brak miejsca. Chcę zwrócić tylko na to zagadnienie uwagę. A jak się to kalkuluje? Otóż na obsianie 1 ha łąki potrzeba nasion za 100 zł. Tymczasem na 100 metr. kwadr, można otrzymać: kostrzewy łąkowej 6—8 kg wartości 21—68 zł, albo kostrzewy czerwonej 4—6 kg wartości 34—51 zł, czy też wiechliny łąkowej 4—5 kg wartości 24—30 zł. Warto zabrać się do tego!" W „Przewodniku Gospodarskim", organie Centralnego Towarzystwa Organizacyj i Kółek Rolniczych, w nr 22, jak i w „K losach" piszą na temat sprzętu siana. W tych cennych radach dowiadujemy się, że trzeba ciąć trawę gdy kwitnie, bo wówczas tylko jest bardzo wartościowa. Trzeba łąkę obejrzeć i przystąpić do jej koszenia we właściwym czasie, a nie czekać aż sąsiad zacznie klepać kosę, albo też przyjdzie dzień tego czy innego świętego. Późno skoszona łąka nie daje dużego potrawu. Trawy nie golić przy samej ziemi, bo się w ten sposób niszczy darń. Trawa nisko ścięta źle odrasta. Gdy trawa jest w mieszance z motylkowymi lepiej suszyć ją na kozłach, a nie jak dotychczas na ziemi. Dlaczego? Z tej przyczyny, że przy parukrotnym przewracaniu trawy listki, jako części najbardziej wartościowe 'wykruszają się, a zostają części grubsze, zdrzewniałe, tym samym mniej wartościowe w skarmianiu. Tymczasem trawa po przewiędnięciu ułożona na kozłach wyschnie bez dotykania jej, tym samym drobne listeczki zostają w sianie. W nr 23 „Przewodnika Gospodarskiego" w artykule Romana Lossowa, znanego rolnika-hodowcy ze Skrzetuszewa pow. Gniezno, czytamy o nowej metodzie uprawy zbóż pastewnych i okopowych, stosowanej przez autora z bardzo dobrym wynikiem. Sposób ten polega na tym, że siewu zbóż dokonuje pasowo, tzn. że pomiędzy rzędami rozstawionymi co 135 cm zostawia pas nie-zasiany szerokości 48 cm. To pozwala na głęboszowanie, wzruszanie gleby gdy stwardnieje oraz na niszczenie chwastów. W ten sposób ziemie utrzymuje w kulturze. Zaoszczędza przy tym na siewie, bo la hektar wychodzi mu tylko 70—80 kg ziarna. Nawozy sieje tylko na pasy zasiane. Co najciekawsze, że stosując ten sposób uprawy zbóż uzyskał, jak podaje w artykule, 41 q żyta z ha, 54.4 q owsa, 45 q jęczmienia. Na sąsiednich polach zasianych zwykłym sposobem, w tym czasie uzyskał 8—12 q ziarna z 1 hektara. P. Lossow podaje, że przy dokładnym zastosowaniu jego metody można podnieść plony owsa i pszenicy do 70 q z ha. Tak samo uzyskał zwyżkę plonów przy uprawie ziemniaków, a ostatnio i łąki. Jednak polscy rolnicy do tych sposobów odnoszą się z rezerwą, za to interesują się tym dosyć mocno niemieccy rolnicy. „Nauka nie idzie w las", tak pisze ostatni numer „Plonu", pisma Zjednoczonych Fabryk Związków Azotowych w Mościcacn i Chorzowie. Swego czasu pismo to zachęcało rolników do budowy przenośnych kurników. Jeden z czytelników, który do rady się zastosował, tak pisze do „Plonu": Kurnik taki zrobił, kury na pole po zebraniu zboża wywoził i gdy się tam objadły, wieczorem zabierał do zagrody. Mało go to kosztowało, a pożytek duży, bo nie potrzebował przez dłuższy czas karmić tego ptactwa. Gdy jechał orać również kury zabierał ze sobą na pole. Kto chce wiedzieć, kiedy rolnikowi przysługuje prawo do odszkodowania za zwierzęta padłe lub zabite z powodu choroby zakaźnej, niech przeczyta artykuł w „P 1 o-nie" za maj b. r. na str. 236. W prasie rolniczej spotykamy się z wiadomością, że Ministerstwo Rolnictwa i R. R. uruchomiło kredyty dwuletnie ji półroczne na zakup siewników. Szczegółowych wiadomości udzielić mogą powiatowe organizacje rolnicze. Organ Pomorskiego Towarzystwa Rolniczego „K łosy" w nr 22 zachęca do budowy zbiorników na kiszonki tzw. silosów. Poda/je, że Niemcy, Dania i inne państwa o wysokiej kulturze dawno już zaprowadziły żywienie kiszonkami. W Niemczech np. w 1922 r. objętość silosów wynosiła pół miliona metrów sześciennych, a w 1936 r. W Polsce natomiast jest silosów zaledwie 20 tysięcy metr. sześciennych i to przeważnie posiadają folwarki. Kiszonki sporządza się z różnych roślin pastewnych z plonu głównego, jak i poplo- nów. Skarmia się je przez całą zimę, a zwła- szcza na wiosnę i w lecie, gdy pastwiska wypali słońce. Silosy można robić z cemen- tu i piasku lub gliny. O szczegóły należy się zwracać do miejscowych organizacyj rolni- czych.
“ Serwis poświęcony zagadnieniom oraz nowinkom na temat rolnictwa w okresie przedwojennym. Mam głęboką nadzieje, że zawarte tutaj rady, znajdą zastosowanie w rolnictwie teraźniejszym.”